Zdradzeni

Nangar Khel. Misja wojskowa w Afganistanie, rok 2007. Wkrótce minie dziesięć lat od tego, jak dziś określają to media „incydentu”, który przez kilka lat traktowany był jako pierwszy w powojennej Polsce proces w sprawie zbrodni wojennej. W wyniku akcji przeprowadzonej przez wojsko polskie zginęło sześć osób, trzy zostały ciężko ranne. By ukrócić dyskusję na ten temat dodam już na początku, że wszyscy żołnierze ostatecznie zostali oczyszczeni ze stawianych im zarzutów. Wraz z biegiem czasu zmieniała się także sympatia opinii publicznej i prasy, która na początku przyjęła wersję przedstawioną przez polityków (ekipę rządzącą), po to, by ostatecznie zwrócić się ku oskarżonym.

zdradzeni.jpg

Edyta Żemła jest dziennikarką m.in. „Rzeczpospolitej”, od 15 lat pisze o wojsku. Trudno zarzucić jej brak kompetencji. Jestem czytelniczką, której książka ta została zarekomendowana – pomyślałam, że warto poszerzać swój zasób lektur, mimo że na wojsku nie znam się wcale.

Z tego co się dowiedziałam, a wiedza moja nie należy do najgłębszych: wskutek zlikwidowania WSI przez Antoniego Macierewicza w 2006 roku, pierwsza polska misja w Afganistanie odbyła się bez odpowiedniego zaplecza wywiadowczego. W konsekwencji żołnierze, wykonując rozkaz, ostrzelali niezaznaczoną na mapie wioskę afgańską. W wyniku ostrzału śmierć poniosła ludność cywilna. Żołnierze nie posiadali ani wsparcia wywiadowczego, ani odpowiedniego sprzętu. By zatuszować mankamenty polskiej armii, rząd postanowił „poświęcić” flagowy pluton Delta, biorący udział w misji.

Oczywiście czarnym charakterem, którego wątpliwych zasług trudno nie dostrzec, pozostaje Antoni Macierewicz (mimo swoich niekompetencji znów jest u władzy). Przedstawieni w książce żołnierze w większości nie pełnią już misji z ramienia państwa. Nie bardzo też wiem / rozumiem co stało się z osobami, które odpowiadały w tamtym czasie za wywiad, ani z generałami, którzy w gruncie rzeczy wysłali tam swoich ludzi. Czy zatem generałami (zawsze mi się wydawało, że zwierzchnikiem sił zbrojnych jest prezydent), rządzą politycy? Dlaczego kluczowe decyzje podejmował w tamtym czasie Szef Służby Kontrwywiadu Polskiego? Czy wojsko nie powinno być obwarowane takimi regułami, by decyzje, które zapadają, a których skutkiem jest życie nie tylko ludzi, którzy na służbę wojskową jadą, ale i cywilów, zamieszkujących kraje objęte działaniami wojennymi, nie były podejmowane w tak lekkomyślny sposób jak w opisywane lato 2007 roku? Wydaje mi się, że im bardziej autorka chciała oczyścić z zarzutów żołnierzy, tym bardziej obdarła obraz wojska ze złudzeń. Wojna w Afganistanie była bezsensowna. Interwencja polski nie przyniosła wymiernych korzyści. Zginęli nie tylko żołnierze, ale i ludność cywilna. Wojna nie jest przygodą. Może być dla wielu żołnierzy okazją, by zarobić większe pieniądze. Jednak jest / albo musi być w tym wszystkim jakaś granica przyzwoitości / odpowiedzialności. Czy organizacja, która funkcjonuje na zasadzie biernego wykonywania rozkazów naprawdę nie wymaga reformy? Czy człowiek, jako istota myśląca, nie jest w stanie wygenerować nieco bardziej zmyślnego systemu obrony terytorialnej, czy też sił zbrojnych w ogóle?

Pewnie w dobie narastających konfliktów światowych i rosnących nacjonalizmów moje pytanie o sens istnienia wojska w tak niedoskonałej formie jest naiwnością, jednak nie jest moją winą, że po lekturze książki Żemły piętrzą mi się głowie tego typu pytania. I znów są to pytania nie tylko o globalny sens wojny w Afganistanie, o jej realne korzyści, straty, zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i krajów, które tę interwencję poparły, ale także o wojsko, które mimo doświadczonych generałów na czele (może już nie teraz) jest organem całkowicie zależnym od nierzadko chorych wizji (by nie powiedzieć gorzej), ministrów, ekipy rządzącej, której śni się sen o potędze. Nie rozumiem tej książki, z trudem muszę to przyznać. Jeśli ma ona oczerniać tylko Antoniego Macierewicza, to nieco za mało się na nim skupia. Nawet to, co oczywiste potrzebuje nieco bardziej przejrzystej artykulacji, jeśli książka ta nie jest przeznaczona dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Jeśli ma ona oczyścić żołnierzy ze stawianych im zarzutów, to oczywiście respektuję wyrok sądu i właściwie nic więcej nie mam do dodania (choć nieco niepokoją mnie zachowanie żołnierzy w pierwszych godzinach tuż po opisywanych wydarzeniach).

Nie polecam, nie zniechęcam. Jeśli komuś wyda się to, co napisałam tak absurdalne, że zachęci go do lektury, to może i dobrze. Po lekturze tak jak w wojsku: chaos i niedowierzanie.

Edyta Żemła, Zdradzeni, Czerwone i Czarne, Warszawa 2017.