„Uzdrowiciel” Marka Vadasa

Marketingowy blurb z okładki z pozoru doskonale oddaje to, co w książce możemy znaleźć. Za słowackim pisarzem, Markiem Vadasem, udajemy się do Afryki, by, jak głosi opis na okładce, poprzez inne kultury lepiej zrozumieć siebie. Niemałe znaczenie odegrają więc w fabule szamani, duchy i mityczne istoty. To, co dominuje to doświadczenie, które stopniowo traci na wyrazistości, gdy zaczynamy rozbijać się o wykreowaną w książce rzeczywistość z pogranicza jawy i snu. Autor usiłuje nam przekazać wspólnotę ludzkich doświadczeń, na którą składają się nie tylko emocje, ale także opowieści, podania, legendy, pośredniczące w kreowaniu percypowanego przez nas świata.

Momenty pozwalające nam przejrzeć kto stoi za skonstruowanymi mikroopowiadaniami pozostają dla czytelnika dość przejrzyste. Afryka ubrana w coś ukształtowanego na podobieństwo realizmu magicznego, z przewagą kulturowych mitologi, takich jak: uwodzenie mężczyzny przez zaklęcia (włos w piwie, kanga o równie magicznych właściwościach), pożądanie, które uosabia kobieta o imieniu nomen omen Desirée, czy odnajdywanie w zasłyszanych opowieściach europejskich historii to tylko niektóre spośród opisów Afryki, które tworzą powtórzenie świata znane ze stereotypu. Doskonale wiemy, że akcja tocząca się w książce rozsiana jest po różnych krajach, jednak nacisk jaki Vadas kładzie na wspomnianą wspólnotę celowo zamazuje granice, tworzy z jednej strony pomost, z drugiej wywołuje szok poznawczy.

Czy możemy jeszcze uwierzyć w tego rodzaju historię, czy do podobnego spłaszczenia zdolni są tylko i wyłącznie Europejczycy? Nie pomaga tu nawet znajoma sceneria: karczma, alkohol i kobiety kusicielki. Początkowy zachwyt, wywołany chociażby chłopcem z książki z pierwszej mikroopowieści, rozbija się o świat, który wierzę, że nie istnieje. I wraz z biegiem tekstu mam nieodparte wrażenie, że ów realizm jest tylko literackim sfumato, które celowo zamazuje kształty celem ukazania z gruntu fałszywej kulturowo wspólnoty. I dobrze, bo nie wiem czy świadomą, ale jednak, zasługą tego tekstu jest nieustanna potrzeba konfrontacji czytelnika ze słowem. I można by myśleć, że to mała książka, którą można pominąć, ale jeśli nawet niewiele czytelnik wyczyta z niej o Afryce, to na pewno całkiem dużo dowie się o naszym o niej wyobrażeniu. A tropienie tych śladów jest bardzo interesujące, szczególnie gdy miało się w rękach Zapiski nosorożca Łukasza Orbitowskiego.

Niemożliwa weryfikowalność opisywanych historii, ubrana w nieco przebrzmiałą tendencję estetyczną, podkręca czujność na opis jednostkowych doświadczeń rozsianych po kontynencie wielkim jak Afryka. Czy podróżujemy by poznać siebie przez utożsamienie, czy poznajemy siebie przez konfrontację? Czy co najmniej trzykrotne pojawienie się białego człowieka, które w każdym z przypadków zwiastowało katastrofę, językowe ślady francuskiego kolonializmu, mówienie o śmierci za pomocą jej personifikacji, czy utrata wzajemnego zaufania społecznego wskutek pewnego rodzaju aktów barbarzyńskich jest opowieścią o nas czy o nich? Czy tak jak łączą nas doświadczenia tak dzieli kultura?

Orbitowski w swojej książce o podróży do RPA jest szczerszy o tyle, że na samym początku tłumaczy się w pewnej nieudolności tekstu, Vardas zmusza nas do stawiania nieudolnych (?) pytań.

Marek Vadas, Uzdrowiciel, przeł. Małgorzata Dambek, Książkowe Klimaty, Wrocław 2017

Życie na poczytaniu. Rozmowy o literaturze i reszcie świata

O sztuce jaką opanował Grzegorz Jankowicz mogliście już wiedzieć z książki Cmono. Rozmowy z pisarzami, wydanej w 2013 roku przez Wydawnictwo Poznańskie oraz, jeśli się nie mylę, przy współpracy z „Tygodnikiem Powszechnym”. Życie na poczytaniu to kolejna edycja, albo poszerzenie konceptu, który realizuje Jankowicz w życiu (zawodowym) – domniemywam, że jest to jeden ze wybrańców, dla których życie zawodowe szczęśliwie przeplata się z prywatnym. Podtytuł książki zapowiada, że sięgamy po pozycję, w której pisarze rozmawiają nie tylko o swojej twórczości literackiej, ale także o świecie, a więc i o polityce czy historii.

zycie_na_poczytaniu.jpg

Grzegorz Jankowicz jest filozofem literatury, tłumaczem i krytykiem, a także mistrzem konwersacji. Każdy z wywiadów jest wysublimowaną rozmową z niebanalnymi postaciami, które współtworzą współczesny świat literacki. Książka podzielona jest na cztery części. W każdej z części rozmowy oscylują wokół różnych tematów, których wspólnym mianownikiem pozostaje, rzecz jasna, literatura. W części pierwszej pisarze zdradzają czym właściwie dla nich samych jest twórczość, czym jest literatura w ogóle – nie sposób streścić w kilku zdaniach czym są te rozmowy, bo czytać je można – w każdej z części – po wielokroć. W części drugiej, autor oscylującej wokół tematyki śmierci; rozmowy toczą się nie tylko wokół Holocaustu, ale także miejsc pamięci – zahaczając o tak zwany w sieci Yolocaust (nazwa wcześniej zauważonego problemu, pochodzi z projektu Shahak Shapira). Nie zabraknie w niej Piotra Pazińskiego – rozmowa z autorem Pensjonatu należy do tych, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie, choć trudno tak naprawdę bawić się w opcję „ulubiona”. Jankowicz oferuje nam książkę niezwykle wyrównaną. Nie daje się zbyć autorom, ograć półsłówkami, brnie, by osiągnąć pożądany cel, drąży, by uciec od miałkości powielanych fraz. Nie daje rozmówcom szansy ucieczki, zmusza ich do intelektualnego wysiłku. Jankowicz jest też do rozmów niesamowicie dobrze przygotowany. Część trzecia to rozmowy wokół słowa, a czwarta to wyznania bibliofila na granicy bankructwa…

Są na świecie ludzie, którzy tworzą literaturę i dla których literatura jest całym światem; ludzie, którzy o historii, polityce, współczesnej kondycji człowieka mają dużo więcej do powiedzenia niż całe rzesze publicystów – wystarczy tylko sięgnąć po tę niewielką, a jakże cenną książkę.

Można ją czytać na różne sposoby. Ot tak, jako interesujące wywiady o literaturze i świecie. Pewnie tak właśnie wygląda pierwsze czytanie. Z książką nie zamierzam się rozstać, zamierzam potraktować ją trochę jako (przyznaję, niewdzięczne to słowo) podręcznik literacki – z jednej strony poznać nowych autorów, z drugiej powrócić do znanych, których, w tak zwanym międzyczasie, zaniedbałam. I to jest drugi sposób. Trzecie czytanie pewnie byłoby już próbą polemiki, albo poszerzenia tematu. Szukania wątków, które indywidualnie nas zaintrygowały i są zaczynem do dalszych poszukiwań. Wydaje mi się, po czwarte, że można także podążyć śladem Grzegorza Jankowicza i sięgnąć po jego dorobek. Pisarze, z którymi rozmowy znalazły się w książce, to:

Orhan Pamuk, Rabih Alameddine, Josef Škvorecký, Amos Oz, Etgar Keret, Paul Auster, John Banville, Miljenko Jergović, Jáchym Topol, Martin Amis, Piotr Paziński, Swietłana Aleksijewicz, Lukas Bärfuss, Marjane Satrapi, Boris Akunin, György Spiró, Dubravka Ugrešić, Herta Müller, Krzysztof Bartnicki, Charles Simic, John Ashbery, Piotr Matywiecki, Earle Havens, ks. Adam Boniecki, Alberto Manguel

PS Jeśli myślę o Życiu na poczytaniu, to z lekkim zawstydzeniem przypominam sobie moją rekomendację książki Jak oni pracują. Jeśli tylko mogłabym się z niej wycofać, to chętnie to uczynię. Spośród tych dwóch pozycji nie należy się wahać, co powinno stać się istotniejszą lekturą. W Życiu na poczytaniu mamy do czynienia z książką przemyślaną, powtórzę raz jeszcze, z rozmową niebanalną, z rozmówcami, którzy mają do siebie szacunek i pytają o nieważkie tematy. Oczywiście założeniem książki Agaty Napiórskiej było przeprowadzenie rozmów na inny temat, i w jakiś sposób to rozumiem, ale czy jeśli jakakolwiek rozmowa nie jest pretekstem, by dowiedzieć się czegoś jeszcze, czegoś więcej, to chyba nie warto pytać w ogóle – chyba że chcemy otrzymać instruktaż codziennych rytuałów.

Grzegorz Jankowicz, Życie na poczytaniu. Rozmowy o literaturze i reszcie świata, Książkowe klimaty, Wrocław 2016.

Zapisz