Pozwól rzece płynąć

Lubię otwierać książkę Michała Cichego i czytać niezależnie od siebie najkrótsze z akapitów. Pozwól rzece płynąć polecam tym, którzy lubują się w nicnierobieniu, bo ciągle robienie nie jest im potrzebne do tego by zakłócić to, co gdzieś intensywnie kołacze, dopominając się o uwagę.

Polecam też tym, którzy nieustannie pytają i dyskretnie obserwują. Pytają, nawet gdy słowa głupio brzmią, zawieszone w ciszy. Może znajdziecie tu odpowiedzi na choćby i kilka spośród nurtujących was zagadnień. A obserwują, na tyle uważnie, że drobne zdarzenia układają się w, nawet jeśli wątpliwą, to jednak całość.

Cichy nie tylko obserwuje ale idzie o krok dalej. Otóż autor wchodzi w interakcję i obserwowanym zadaje pytania. Stąd też jego bohaterowie, mimo anonimowych grobów w rzeczywistości, w tekście wymienieni są z imienia i nazwiska. Nie zabraknie także psów, biegających wiernie przy właścicielach. Psy hasające z innymi psami w niejasnej komitywie aranżowanych kontaktów, zapośredniczonych przez rozmowy dwunożnych towarzyszy. Cichy ma przewagę wieku, co niezbyt taktownie wypominam, mając niejako żal za odpowiedzi, które może przyszły za wcześnie, a do których dojść można by samemu. Zagrożenie jednak, że wcale tak genialnym w wieku autora się nie będzie, pozostawia czytającego w uważnej wdzięczności. „Uważności” tej książki proszę nie mylić z propagowanym zewsząd hasłem „mindfulness”. Jeśli Cichy nad czymś się pochyla to nie nad stosem równo ułożonych kamieni, ociekających przezroczystą wodą, wydającą delikatny szum, który miałby na nas działać kojąco. Jeśli coś postuluje Cichy to rozejrzenie się w te zakątki, z których najczęściej uciekamy. Będą to więc nie tylko opisy znalezisk ulicznych, ale także rejestr pogody, opisy przyrody, i nawet jeśli nie zgadzam się z autorem co do podejścia do zimy, to jednak przyjemnie obserwuje się ten półroczny cykl życia w mieście. Będzie o spokoju, podróżach, architekturze, bliskich nieznajomych i o tu i teraz. A także o pewnej czułości do świata, do innych, całkiem obcych ludzi.

Póki co jest to najlepsza i jedyna wiarygodna książka, którą przewrotnie wobec tego, co dzieje się na rynku wydawniczym można by nazwać „w poszukiwaniu straconego sensu i szczęścia”, która nie wzbudziła mojej reakcji panicznej. Życzę tak sobie, jak i Wam mądrości Michała Cichego.

Michał Cichy, Pozwól rzece płynąć, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017